Podjeżdża autokar. Widać duże zdyscyplinowanie młodych piłkarzy. Nikt nie wsiada do autobusu, bo „trener jeszcze nie pozwolił”. Rozpoczyna się przygotowanie do wyjazdu. Pakowane są stroje i silniejsi chłopcy dźwigają torbę do autokaru. Pada polecenie wsiadania. Spokojnie, bez przepychanek młodzicy zajmują miejsca z przodu pojazdu a trampkarze z tyłu. Ruszamy. Po drodze zabieramy zawodników, którzy mieszkają na trasie przejazdu oraz tych, którzy nie mieli możliwości dostać się do Góry w ten niedzielny wczesny poranek. Czeka nas godzinna jazda.
Podczas podróży rozmawiam z młodzikami. Okazuje się, że grali już w Przemkowie. Źle wspominają tamtejsze boisko – nierówne, kępy traw, które powodują kiksy piłki, psy biegające po murawie.
Z biegiem czasu atmosfera w autokarze robi się senna, co po części spowodowane jest nie najlepsza pogodą oraz stonowanym zachowaniem młodzików. Rozmowy są rzadkie, śmiechu mało. Dominuje nastrój zamyślenia. Wraz z upływem czasu w młodzikach narasta zniecierpliwienie. Coraz częściej pada pytanie: „kiedy będzie Przemków?”. Zbliżamy się do Przemkowa. Z ust swojego trenera Andrzeja Rogali trampkarze słyszą polecenie przebrania się w stroje. Trampkarze przebierają się podczas jazdy w czasie, gdy autokar przemierza już ulice miasta. Okazuje się, że klub w Przemkowie nie dysponuje lokalem, w którym można się przebrać.
Dojeżdżamy i z ust młodych piłkarzy wydobywa się westchnienie ulgi: „nareszcie”.
Wychodzimy z autobusu. Zawodnicy spoglądają na boisko i z widocznym westchnieniem zadowlenia stwierdzają, iż stan boiska jest odmienny od tego, co widzieli wcześniej. Rzeczywiście, boisko jest równe, starannie przystrzyżone, linie wytyczone. Na moment spełnia się jednak opowieść o zwierzakach pojawiających się na murawie. Zjawia się pies, lecz gospodarze szybko usuwają psiaka z boiska.
Po wyjściu trampkarzy z autokaru wprost na boisko okazuje się, że jest problem. Na mecz nie przybył sędzia. Andrzej Rogala pyta kto będzie sędziował mecz? „Ja” -odpowiada na to pytanie, pewien bardzo dziwny gość, który okazuje się być działaczem miejscowego klubu. Dziwny jegomość pogania naszych piłkarzy, by ci jak najszybciej rozpoczynali mecz, gdyż o 13 gospodarze mają mecz drużyny seniorów na wyjeździe. Robi to w sposób dość obcesowy i nerwowy. Zarzuca nam, że przyjechaliśmy zbyt późno a sam zachwala się jako profesjonalista w każdym calu. Andrzej Rogala przytakuje mu z ironicznym uśmiechem dodając: „we wszystkim i jak zwykle”.
W drugiej jest znacznie gorzej. Widać wyraźnie, że niektórym z naszych brakuje szybkości. Gra staje się nieco chaotyczna i w efekcie rywale strzelają nam gola. Nie wszystko jednak stracone. Trampkarze atakują, ale sprawdza się stare przysłowie, o gospodarzach, którym pomagają ściany. Tą ściana jest „sędzia”, który ewidentnie faworyzuje swoich. Ma dobry wzrok przy naszych faulach a bardzo zły, gdy faulują jego zawodnicy. Głośno instruuje swoich jak maja grać i do kogo podać. Widzi spalone, których nie było i faule, które zaistniały tylko w jego wyobraźni. Tym odbiera wolę walki naszym, którzy tracą nadzieję na sukces. Gospodarze strzelają w końcu drugą bramkę. Nasi raz jeszcze zrywają się do walki. Zawodnik „Pogoni” faulowany jest na polu karnym. „Sędzia” udaje, że nic się nie stało. Końcowy gwizdek. Chłopcy schodzą ze spuszczonymi głowami i udają się do autokaru.
Na boisko wchodzą młodzicy. Czas podczas meczu spędzili na zabawie z piłką i rozgrzewce.
Atmosfera robi się nieco lżejsza kiedy okazuje się, że w ramach rewanżu ten mecz sędziował będzie Andrzej Rogala. „Będzie normalna gra” – słyszę westchnienie ulgi wśród młodzików.
Gwizdek. Gramy.
Gospodarze rozpoczynają z animuszem. Atakują, ale dość szybko tracą piłkę. Trener Jan Dwornik z bocznej linii dyryguje drużyną. Piłkarze słuchają go i bez zwłoki wykonują jego polecenia. Od pierwszych minut widać, że nasz zespół przypomina dobrze naoliwiona maszynę.
W naszej drużynie narada na środku boiska.
Nasi przewyższali ich pod każdym względem. Szybkość, wyszkolenie techniczne a przede wszystkim duża dojrzałość taktyczna są u tych młodych ludzi godne podziwu. O naszej przewadze niech świadczy fakt, że nasz bramkarz w drugiej połowie meczu nie miał nawet jednego kontaktu z piłką. Kolejne bramki są tylko kwestią czasu. I padają. Widzimy 6, 7 (z karnego) i ósmą.
Szymon Łuczko
Bramki dla Góry zdobyli: Mateusz Witkowski 3, Paulina Gościańska, Szymon Łuczko, Bartosz Ciesielski, Wojciech Konury i Jakub Rzeszut. Bramki Pauliny Gościańskiej to pierwsze bramki zdobyte przez dziewczynę w oficjalnym meczu mistrzowskim w niemal 50-letniej historii górowskiego klubu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz